Lata 90. Korytarze przepełnione młodymi tancerzami. Boomboxy i koła. Ludzie dzielący się swoją zajawką, tańcem i wiedzą. Brzmi znajomo? Tak właśnie zaczynały federacje w Polsce.
Nie ważne jak bardzo tancerze chcieliby temu zaprzeczyć – taniec federacyjny miał swój udział w rozwoju kultury hip-hopowej w Polsce. W latach ‘90 nie było innej możliwości, by się pokazać, sprawdzić lub współzawodniczyć. „Gdzie mieliśmy to robić? Nasza kultura to nie tylko ulica – ja wychowałem się w klubie, co nie zmieniło faktu, że każde moje działanie miało na celu hip hop.” – wspomina Grędziu. Ograniczony (albo w wielu wypadkach zerowy) dostęp do internetu oraz brak innych imprez i warsztatów tanecznych sprawił, że to właśnie federacje i różnego rodzaju festiwale czy ogólnopolskie zawody grupowały ludzi kochających taniec. Wśród tych ludzi było wielu znanych i szanowanych później „street dance’ów”. Dokładnie tak jak teraz, młodzi tancerze chcieli spotkać się, potańczyć, pośmiać i wymienić informacjami: „Warsztaty z zagranicznymi gośćmi się nie odbywały, wiec każdy chciał się wyrwać i spotkać z innymi tancerzami, znajomymi. Tak jak teraz. Tylko, że wtedy nie wymienialiśmy się mp3-kami tylko kasetami. Pod względem myślenia, było wtedy tak jak teraz jest w street dance”.
Korytarze przed zawodami przepełnione były tańcem. Oczywiście nie był to tylko hip hop, jednak była tam oryginalność: „Może nie było dobrej techniki (w porównaniu do teraz), ale śmiałbym stwierdzić ze było oryginalniej. Możliwe, że to przez mniejszą ilość tancerzy łatwiej było się wyróżnić. Jednak kiedyś ludzie naprawdę poszukiwali czegoś innego, po części upodabniając się do tego co wdzieli na teledyskach czy w TV (muzyka, ruch, stroje). Wtedy KREOWAŁO się hip hop”. W tym okresie w Polsce powstawało również wiele innych inicjatyw tanecznych, jak festiwale tańca czy ogólnopolskie zawody, które również zrzeszały bardzo wielu tancerzy.
Teraz kultury hip hopowej w federacjach nie ma. Co się z nią stało? Część z niej, ta dobra część, przetrwała i odnalazła się na zawodach street dance’owych. Jednak część po prostu umarła przez komercjalizację, zwykła głupotę i nierządność wiedzy: „Niestety, taniec zaczął się komercjalizować i psuć. Stereotypy i zakrzywiony obraz naszej kultury kreowany przez media sprawił, że wielu ludzi nie chciało już w tym uczestniczyć”. Również muzyka się zmieniła: „W zawodach federacyjnych 1994-2002 tańczyło się do Naughty By Nature, Run DMC, ODB, Method Mana, LL CooL Ja, Tag Team, Down Low itp. Czasem zdarzały się mniej hip-hopowe kawałki, jak Christina Milian, ale to co dzieje się teraz? Britney Spears i tego pokroju… kawałki. Jeżeli chodzi o samych tancerzy – tańczą tam naprawdę wartościowi i dobrzy tancerze. Wiele osób, którzy tworzą teraz kulturę hip hopową zaczynało tańczyć w federacjach. Znam wiele takich osób. Niestety, tancerze federacyjni często jeżdżą tam dla sukcesów, a nie dla kultury, ale to ich wybór”.
Jako nastolatek, zagubiony w prężnie rozwijającej się kulturze hip hopowej i nie do końca zadowolony z jej wizerunku, Grędziu wraz z kolegami przeczesywał internet – w końcu był – w poszukiwaniu wiedzy. Odnajdowali nową muzykę oraz filmy z zawodów (m.in. RedBull BC One, Funkin Stylez) chcąc być na bieżąco. A federacje?
„Nie bronię federacji teraz” – przyznaje Grędziu – „Ale nie można patrzeć na człowieka przez pryzmat tego, że tańczy/tańczył w federacji. Liczy się to, co ma się w sercu. Dlaczego twierdzisz, że jak jeżdżę na federacje, to już nie tworzę kultury? Poznałeś mnie? Wiesz cos o mnie? Teraz już będziesz wiedział.”
Tekst opracowała: Dorota „Dra” Pacek